Share this article on:

    Petro Poroshenko overwhelmingly won Ukrainian presidential elections. Russian propaganda and Ukrainian separatists suffered a heavy defeat.

    According to Russian propaganda machine there were the bloodthirsty Ukrainian neo-Nazis who toppled president Yanukovych and then seized power in Kiev. Not without a substantial help of the CIA and the Polish secret service. The alleged imminent invasion of Nazis from western Ukraine served the Moscow-sponsored separatists as an excuse to start a civil war in Donetsk and Luhansk regions. Moreover, the whole population of western Ukraine was portrayed as a bunch of Nazi-supporters.

    This propaganda managed to influence some western media and analysts. The unfailing Putin’s friend Silvio Berlusconi told the Italian TV that the Russian president is right to defend his compatriots in Ukraine from Nazis who are in power in Kiev. Marine Le Pen expressed similar views. Many Polish right-wing politicians criticised the government for supporting Ukrainian Nazis, whose ancestors had murdered thousands of Poles during the war (Wolyn genocide).

    The Ukrainian presidential elections showed that these fears were groundless, exposed the lies of Kremlin’s propaganda machine and brought shame on many Western politicians and commentators who shared Putin’s point of view. The far-right candidates who might be associated with neo-Nazi or fascist ideas did not even gain 3 percent of votes. A few days after the elections another Russian propaganda was lied bare. Among hundred separatists killed during the fight for the Donetsk airport there were 33 Russian soldiers. Last week Vostok Battalion from Chechnya arrived in Donetsk after having crossed the Russian-Ukrainian border. All the more, the self-proclaimed prime minister of the “Donetsk People’s Republic” Mr Alexander Borodai is a Russian citizen from Moscow. Hence Putin cannot longer claim that he and his troops have nothing to do with the separatists in southeast Ukraine and the separatists cannot pretend that they are the expression of spontaneous, anti-Nazi local movement.

    Despite heavy fighting in southeast Ukraine, despite the constantly growing Russian infiltration, the politicians and media in Western Europe announced that Poroshenko’s election triumph is a victory of democracy and the sign of the imminent end of the crisis. Seemingly serious European leaders beam with happiness because Mr Putin announced that he would honour the choice of Ukrainian people. It is really difficult to find a worse-based optimism. Mr Putin often changes his mind and is no more trustworthy than his propaganda machine. All the more, his closest aids, prime minister Medvedev and foreign minister Lavrov, have already expressed their doubts about the legitimacy of the Ukrainian presidential elections.

    Unfortunately, European leaders and the European Union do not want to see it. The good old Western Europe is weary and tired of the Ukrainian conflict and cannot wait to announce that the relations and business with Moscow are back to normal.

    Ukraińskie wybory wygrał Petro Poroszenko. Przegrała je z kretesem rosyjska propaganda i sponsorowani przez Rosję separatyści w południowowschodniej Ukrainie. Od chwili obalenia prezydenta Janukowycza potężna machina propagandowa Kremla przekonywała, że w Kijowie władzę przejęli krwiożerczy naziści z pomocą CIA i polskich agentów. Właśnie obawą przed nazistami prorosyjscy separatyści tłumaczyli przejęcie władzy w okręgu Doniecka i Ługańska. Krążyły legendy na temat ogromnych wpływów, jakie skrajna prawica ma posiadać wśród mieszkańców zachodniej Ukrainy.

    Propaganda okazała się bardzo skuteczna, bo w podobne tony uderzyła część zachodnich mediów. Niezawodny Silvio Berlusconi powiedział wprost, że jego przyjaciel Putin ma rację broniąc swoich rodaków na Ukrainie przed najazdem nazistowskich hord z Kijowa i Lwowa. Podobne słowa padły z ust Marine Le Pen (nota bene europejska skrajna lewica jak zwykle uznała, że za wszystkim stoi amerykański imperializm). Część polskiej prawicy uderzyła na alarm, że polscy politycy wspierając obecny rząd w Kijowie, wspierają ukraińskich nazistów, których ideowi antenaci dokonali ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Rzeczywiście na kijowskim Majdanie w czasie protestów pojawiły się symbole UPA i portrety Stefana Bandery.

    Prezydenckie wybory ukazały bezzasadność tych obaw i obnażyły kłamstwa rosyjskiej propagandy kompromitując przy okazji wielu wspierających ją świadomie i nieświadomie zachodnich ekspertów i polityków. Kandydaci skrajnej prawicy otrzymali w sumie niecałe 3 procent głosów. Kilka dni po wyborach runął kolejny mit propagandowy. Wśród setki separatystów, którzy polegli w walkach z ukraińskim wojskiem o donieckie lotnisko, było aż 33 rosyjskich żołnierzy. Okazało się więc ponad wszelką wątpliwość, że na południowym wschodzie Ukrainy wcale nie doszło do spontanicznego powstania mieszkańców przeciw nazistom z Kijowa, a do sterowanej z Moskwy awantury. Zresztą Aleksander Borodai, premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, jest Rosjaninem z Moskwy. Co więcej, w Doniecku pojawił się przybyły z Rosji świetnie uzbrojony batalion Czeczeńców. Przedostał się przez granicę rosyjsko-ukraińską, na której stacjonuje 40 tys. rosyjskich żołnierzy.

    Równocześnie wszyscy politycy i media Zachodu wraz z wyborem Petro Poroszenko na prezydenta odtrąbili zwycięstwo demokracji na Ukrainie i rychły koniec konfliktu. W euforię wprawiła ich obietnica Putina, że zaakceptuje wybór ukraińskiego narodu. Trudno o bardziej kruche podstawy do optymizmu, bo Putin jest mniej więcej tak godny zaufania jak rosyjska machina propagandowa i w każdej chwili może zmienić zdanie. Co więcej, jego pretorianie już mówią co innego. Za to rosyjska infiltracja na wschodzie Ukrainy eskaluje z każdym dniem. Unia woli udawać, że tego nie widzi. Europa jest już tym konfliktem naprawdę znużona i śpieszno jej, by znów prowadzić z Moskwą „business as usual”.


    Ucraina: che fine hanno fatto i nazisti?

    Petro Poroshenko ha vinto le elezioni presidenziali in Ucraina. Le ha perse la propaganda di Mosca così come i separatisti da essa sponsorizzati.

    Dal giorno della fuga del presidente Viktor Yanukovich la potente macchina di propaganda del Cremlino ha affermato che a Kiev il potere fosse nelle mani dei sanguinosi nazisti sostenuti dalla CIA e dai servizi speciali polacchi. La paura dei nazisti è stata per i separatisti filorussi la giustificazione per prendere il potere a Donetsk e a Lugansk, mentre tra gli abitanti dell’Ucraina occidentale l’estrema destra avrebbe un’influenza enorme.

    Quella propaganda è risultata piuttosto efficace poiché è stata ripresa da una parte dei media in Occidente. Silvio Berlusconi, da vero amico fedele di Putin, ha dato ragione alla difesa da parte della Russia dei connazionali residenti in Ucraina dalle orde naziste di Kiev e di Leopoli. Parole simili sono uscite dalla bocca di Marine Le Pen (Nota bene: l’estrema sinistra europea, come al solito, ha dato la colpa di tutto questo all’imperialismo americano). Anche una parte della destra polacca ha dato l’allarme accusando coloro che sostengono l’attuale governo di Kiev di appoggiare i nazisti ucraini ideologicamente discendenti da coloro che avevano perpetrato il genocidio dei polacchi nella regione di Volinia. Tanto più che in piazza Maidan a Kiev, durante le proteste, sono apparsi i simboli dell’Esercito insurrezionale ucraino (UPA) e i ritratti di Stepan Bandera.

    Le elezioni presidenziali ucraine hanno dimostrato l’insussistenza di quelle preoccupazioni, le menzogne della propaganda russa e, con l’occasione, hanno intaccato la fama di alcuni esperti e politici occidentali. I candidati alla presidenza legati all’estrema destra hanno ricevuto nelle urne un sostegno da parte di meno del 3% della popolazione. Alcuni giorni dopo le elezioni è crollato un altro mito: tra un centinaio di separatisti caduti negli scontri con l’esercito ucraino all’aeroporto di Donetsk vi erano 33 soldati russi. Risulta quindi chiaro, e questo oltre ogni ragionevole dubbio, che nel sud-est dell’Ucraina non vi è stata alcuna sollevazione spontanea della popolazione contro i presunti nazisti di Kiev. Vi è stata invece una bagarre gestita da Mosca. Tra l’altro Aleksandr Borodai, il capo del governo dell’autoproclamata Repubblica popolare di Donetsk, è un russo abitante a Mosca. Nella città di Donetsk, del resto è arrivato un battaglione di soldati ceceni ben armati. Sarebbero riusciti a superare la frontiera tra Russia e Ucraina difesa da 40 mila soldati russi.

    I politici e i media occidentali hanno festeggiato l’elezione di Petro Poroshenko alla presidenza dell’Ucraina come la vittoria della democrazia, che può presagire una celere fine del conflitto. Hanno accolto addirittura con euforia la promessa di Putin di accettare la scelta del popolo ucraino. È difficile però trovare un ottimismo fondato su basi meno solide. Putin è tanto degno di fiducia quanto tutta la macchina della propaganda russa. In qualsiasi momento può cambiare parere. E i suoi pretoriani, come il premier Medvedev e il ministro degli esteri Lavrov, hanno già messo in dubbio la legittimità delle elezioni presidenziali ucraine.

    Purtroppo i leader europei, così come tutta l’UE, non lo vogliono vedere. La vecchia Europa occidentale, ormai stanca del conflitto ucraino, non vede l’ora di dire che con Mosca è “business as usual”.

    Share this article on:

      Piotr Kowalczuk

      Rome correspondent of a Polish daily “Rzeczpospolita”, formerly BBC World Service in London